czwartek, 1 lutego 2018

Obserwuj swoje ciało!

Odkąd pamiętam, chciałam zostać doktorem od zaburzeń psychicznych, tak zwanym psychiatrą.

Bardzo mnie to interesowało i zaczęłam naukę od zdrowia i opieki społecznej. 
Niestety nie było mi dane abym kontynuowała naukę w tym kierunku, bo w moim przypadku zajęłoby mi to wieki ze względu na mój angielski, jako drugi język. 
Tak dla wyjaśnienia mieszkam w Anglii. I niestety zajęłoby mi to około 30 lat, ze względu, że nie napisałam GSCE (takie egzaminy ważne w życiu). 

Ale nie chodzi mi o to kim chce zostać. 

Tak naprawdę jestem zmienna. 
Nie raz i nie dwa stwierdziłam, że napisze bloga. Ale za każdym razem gdy miałam pisać, zmieniałam zdanie. A tu was temat nie zaciekawi, a tu mi się skończą pomysły, a tu nie chce mi się już pisać. 
W końcu stwierdziłam, po co mi blog. Ale powiedzmy, że będę pisać bloga takiego, który mi pomoże z moimi problemami w wyżaleniu się. Albo moimi doświadczeniami i także wy czegoś doświadczycie z moich wpisów. 

Bloga stwierdziłam, że napiszę aby dzielić się czymś co jest ciężkie w znalezieniu. 
Tak jak ten wpis..
Do założenia bloga pchnął mnie mój chłopak, a raczej jego choroba...

Tak jak mówiłam, interesowałam się psychologią.  Często czytałam na temat depresji, prób samobójczych a nawet syndromów. 
Syndromów jest mnóstwo jak:
Syndrom śpiącej królewny, gdzie człowiek śpi non stop. Budzi się raz na jakiś czas i idzie spać z powrotem. 
Syndrom Cotarda, gdzie człowiek myśli, że jest trupem i gnije mu ciało. 
To tylko choroby psychiczne. 
Nigdy nie myślałam, że one mogą byś prawdziwe. 
A jednak są syndromy i nawet nie należące do psychicznych ale i fizycznych. 
W tym przypadku, mojego chłopaka. 
Mój chłopak ma Syndrom Bella. 

Jak sama nazwa wskazuje Bella, z hiszpańskiego- piękna. 
To chodzi o coś ładnego, twarz, ciało etc. 
W tym przypadku chodzi tu o twarz. 

Syndrom Bella jest to porażenie twarzy gdzie kącik ust opada i powieka jest ciężka do funkcjonowania. 

Opiszę tutaj jak było w przypadku mojego chłopaka:

W niedziele rano stracił on smak w ustach i górna warga mu zdrętwiała i nie miał czucia.  Natomiast w niedziele wieczorem już wszystko wracało do normy. 

I to był nasz błąd. Nie poszliśmy do lekarza, bo przecież wszystko wraca do normy, to po co?
Do poniedziałku wieczorem wszystko było w idealnym porządku, dopóty, dopóki oko mu nie zaczęło łzawić. 
Jego twarz wyglądała inaczej ale nie do końca. Bo tylko połowa twarzy straciła czucie. 
Na szczęście zabraliśmy go do lekarza i jak lekarz powiedział "wygraliście z czasem".

Na razie to pierwszy tydzień naszej walki. 
O syndromie bella napiszę wam, jak tylko się wyleczy. I wszystko opiszę dokładnie. 
Ten pierwszy wpis jest do wszystkich, aby uświadomić was, że cokolwiek się dzieje idźcie to sprawdzić, bo nigdy nic nie wiadomo. 
Jeszcze dodam jedno, miał on częste bóle głowy i to już powinno dać nam do myślenia. Lecz kto by pomyślał, że ból głowy daje nam o tym znać?
Dlatego sprawdzajcie, patrzcie, obserwujcie i pilnujcie.

To tyle na mój pierwszy wpis. I proszę o wyrozumiałość. Dziękuję.
Pozdrawiam was wszystkich. 

Trzymajcie się cieplutko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W ten poniedziałek wybrałam się z narzeczonym do Londynu.  Pomysł podsunęła mi współlokatorka, ponieważ chciałam bardzo oderwać się od p...